poniedziałek, 29 czerwca 2015

Zapomniałam już, że jak...

... się wali to wszystko i na raz. Siadłam po prostu, załamałam się i zaczęłam płakać, a każda łza była inna i co gorsza- coraz bardziej słona. 

Musisz wziąć się w garść!

Powtarzałam sobie jak mantrę, celebrując wszystkie głoski, delektując się ich dźwiękiem. Z doświadczenia wiem, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Zakrętów w moim życiu było już wiele i jakimiś szamańskimi metodami zawsze wychodziłam z nich, chociaż niejednokrotnie ucierpiało na tym moje ego. Potrafię chować dumę do kieszeni, nie pieprzę się z tym - życie jest za krótkie i nie ma na to czasu. Konkrety.

Konkrety nas zjedzą, każdego z osobna. Wypalą od środka ale w gruncie rzeczy wyjdzie to istocie ludzkiej na dobre. Kolejna lekcja pokory, w dupę Jasia. Utopiłabym swą złość i frustrację w lampce wina. Może nie jednej ale odpowiedzialność matki karmiącej bierze górę. Jak dobrze, że pozostały mi jeszcze resztki zdrowego rozsądku.

Tak więc siedziałam i płakałam. W takim oto położeniu zastał mnie Mężczyzna i jak zwykle najpierw mnie wkurwił, a później wysmarkałam mu się w rękaw. Znalazł sposób, gad jeden.
Jak zwykle.

1 komentarz: