środa, 21 września 2016

Przeczytałam gdzieś ostatnio bardzo  mądre zdanie. Niestety, za cholerę nie mogę sobie przypomnieć, kto jest jego autorem. Z pewnością była to kobieta.

Zmęczona nie znaczy nieszczęśliwa.

Tak bardzo się z tym utożsamiam! Szczęścia mam od stóp po dziurki w nosie, albo jeszcze wyżej! Mam wspaniałą rodzinę. Cudowne dzieci. Tylko mocy mi czasem brak, pomimo kawy. Czy to bardzo źle? Takie ludzkie, w sumie. Im dłużej się nad tym zastanawiam, tym bardziej się usprawiedliwiam. Wynika z tego, że chyba mam jakieś pokręcone poczucie winy w związku z tym. 


***

Pierworodny robi postępy. Już tak wcale nie bazgroli. Widać, że się chłopak stara. Dużo czyta. W ciągu trzech dni ogarnął całe "Dzieci z Bullerbyn", co dla ośmiolatka wcale łatwe nie jest. Trzysta dwadzieścia. Stron, skąpo ilustrowane (dzięki Bogu, że jeszcze zostawiają miejsce na wyobraźnię!). W nagrodę pozwoliłam mu obejrzeć film, ekranizację tej lektury. Syn mój stwierdził, że film jak film:  fajny, ciekawy i w ogóle, ale "książka była lepsza".
 Uff. Moja krew.

poniedziałek, 19 września 2016

Czasami miewam swoje miejsce. Siadam na parapecie z przyjemnie parującym kubkiem albo kieliszkiem wina. Jestem ponad. Korony drzew uchylają się jakby, żebym nie przegapiła przypadkiem żadnego z pośród wszystkich świateł miasta. Jakoś tak wtedy przytulnie, głowę mam wolną, a myśli leniwe.

Czasami miewam swoje miejsce, gdy świat śpi i ucichną te wszystkie połamane dźwięki. Cały dzień, jedno przez drugie, piski i wrzaski. I wewnętrzny głos, że wymięk i tak dalej. To właśnie wtedy, gdy wszystko zamilknie, moje miejsce do mnie wraca.
Tak strasznie nie chce mi się tej szarości.
Czy to już sezon na zapachowe świece, ciepłe koce i wieczory przy czekoladzie?


piątek, 16 września 2016

Alicja spojrzała mądrze, spod swych niemożliwie długich rzęs. Jej oczy mówią więcej, niż Ona sama. Moja kopia, niczym ksero. Tylko włosy w naturalnym kolorze, a cera bez skazy; porcelanowa, lekko różana. Spokojnie wstała i wcale nie specjalnie upuściła pokrywkę od garnka. Westchnęłam cicho. Moje porządki - syzyfowa praca. Chyba mam to gdzieś, niech robi co che. Ja bym się po prostu kawy napiła. Takiej po włosku, z pianką.

 ***
Wrzesień przyniósł nam wiele radości. Piękna pogoda, wymieszana z lekko już pożółkłymi liśćmi.  Pierworodny chętnie ćwiczy kaligrafię i idzie mu coraz lepiej. A jakby zgrabniejsze, B dumniejsze. Trzecia klasa. Kiedy to się stało?!

***
W mojej głowie myśli nadal mętne, Ciociu. Orzechy pewnie już czekają. Tylko Ty nie dzwonisz. Widzę, jak cierpliwie pielęgnujesz przekwitające kwiaty. Jak z nadzieją patrzysz w słońce, w oczekiwaniu na telefon od córek, na wizytę wnucząt, żarty dorosłych już synów. Mam Ci tyle do powiedzenia! Dużo się zmienia, wiesz? Nie mogę zrozumieć, dlaczego nie zapraszasz nas na kawę, która w Twojej kuchni smakuje jakoś inaczej. No i te orzechy... Szkoda, żeby się zmarnowały. Pomogę Ci zebrać i chętnie przygarnę trochę. Wiesz, do ciasta. Zadzwoń Ciociu!

Nigdy nie uwierzę w to, że Ciebie nie ma. 
Od, przeszło, trzech miesięcy.