Znów bym przegapiła, co za matka. Gdzieś pomiędzy mieszaniem zupy a
segregowaniem za małych ubranek uświadomiłam sobie, że to już osiem
miesięcy za nami.
Jejuniu, osiem!
A ja nadal pamiętam ten cholerny ból i
ten niezwykły moment, gdy Ją poznałam. Kocham, z każdym dniem coraz
bardziej. Gdy płacze (i ja płaczę), gdy się uśmiecha i gdy nie potrafi
zrozumieć, że te piękne kolorowe liście nie są do jedzenia (chciałam jej
tylko jesień pokazać, serio!). I kocham tak bardzo nawet teraz, gdy już
wiem, że dziś znów nie zasnę, chociaż tak szczerze bardzo mnie to
wkurza i martwi.
Chociaż czaszka mi pęka i jestem pewna, ze jak tak
dalej pójdzie nagra płytę z Mansonem, kocham.