-No, Paaaani Maugosiu... - rzekła pewna poważana osoba, a mnie prawie krew nagła zalała. No żesz kurwa mać, myślę sobie. Brzydko bardzo, ale z doświadczenia wiem, że gdy ktoś się do mnie w taki sposób zwraca, to nic ładnego nie wróży. Tym razem, niestety, znowu miałam rację. Po raz kolejny intuicja moja mnie nie zawiodła.
W obliczu wyzwania, w obliczy spraw nagłych i nieuchronnie nadchodzących, Pani Małgosia, czyli ja we własnej osobie, poprawiła kok swój niedbały, usadowiła swą niefiligranową dupencję na minimalistycznej sofie. Z dzieckiem numer dwa, przyczepionym do piersi, rozpoczęła długi i wymagający proces, zwany myśleniem.
no moje imię jak mi się wydawało nie za bardzo się odmienia, ale jak słyszę NATALIU to padam ze śmiechu ;-)
OdpowiedzUsuńO maatko...
Usuń