poniedziałek, 20 lipca 2015

Nie wiele trzeba...


... by poczuć się dobrze. By się choć na chwilę odstresować, uwolnić głowę od zbyt ciężkich myśli. 






Szkoda, że stan ten jest nietrwały. Gdy filiżanka będzie już pusta, beztroska rozpryśnie się na milion mikroskopijnych kawałków.



Mimo wszystko -  warto.


sobota, 18 lipca 2015

Brakowało mi...

...takich dni jak dziś. 

Dziś ma barwę piasku, złocącego się w słońcu. Pachnie goframi, czekoladą i uśmiecha się tak, jak moje dzieci. Pierworodny przepadł bawiąc się w wodzie. Zaskoczył mnie tym, jak łatwo nawiązuje nowe znajomości, jak bardzo jest pomysłowy. A my...

My rozmawialiśmy normalnie. Śmialiśmy się razem. Przypomnieliśmy sobie, jak to jest być jedną drużyną. Było nam dobrze.


czwartek, 16 lipca 2015

Znalazłam...

...czas na czytanie. W końcu. Strasznie mi tego brakowało. Całe szczęście, że moje książki mi wybaczyły i ładnie ustawiły się w kolejce. 

Kondycja emocjonalna dzisiaj całkiem nie najgorsza, pomimo rozmowy z moim ojcem, który jest niereformowalny. Ciężko mi to przyznać ale z pewnością jest najbardziej toksyczną osobą, jaką znam. Bardzo to przykre i cholernie mi z tym trudno. Żal patrzeć jak coraz bardziej zagrzebuje się w swojej skorupie, staje się odludkiem. Unika nas, ucieka przed swoją rodziną, przed problemami i przed samym sobą. Wydaje mi się, że nawet nie czuje się odpowiedzialny za stan obecny. 

Nie jestem w stanie jeść. Nawet wtedy, gdy żołądek przytula mi się do kręgosłupa. Próbuję walczyć ze stresem, niestety nie osiągnęłam jeszcze odpowiedniego poziomu i jestem na przegranej pozycji. Odrzucam nawet słodycze (o zgrozo!). Z jednej strony bardziej mnie to cieszy niż martwi. Mój brzuch wcale się nie obrazi, jeśli będzie go mniej.


poniedziałek, 13 lipca 2015

Usiadłam...

...z kubkiem kawy w dłoniach. Pozwoliłam wciągnąć się kanapie, przez chwilę nie myśląc o niczym jednocześnie przejmując się wszystkim. Bez sensownie gapiłam się w okno, chyba podziwiając szarpane przez wiatr liście. Trwało to może z piętnaście minut, lecz ten kwadrans stał się moją osobistą wiecznością. Tępy ból w okolicach serca przypomniał mi, że jestem tylko człowiekiem i nie należy przesadzać z czarnym napojem, który przynosił ukojenie po kolejnej bezsennej nocy.

Monolog Alicji, nagle przebudzonej  i jak zwykle wesołej (wspaniałe jest to dziecko) wyrwał mnie z tej smętnej zadumy, brutalnie uświadamiając, jak wiele szczęścia mam, mimo wszystko. Nie krzyk, pisk, nie cisza. Zbitek melodyjnych, radosnych dźwięków ciekawego  świata niemowlęcia. Zaraz po nim  zaspany głos Pierworodnego. 

Codzienność toczy się swoim rytmem, a mój zamulony umysł dominuje nad ciałem. Za cholerę nie mogę zmusić się do sprzątania. Czuję się jakby ktoś spętał mi ręce i nakazał tylko siedzieć i popijać kawę. Jednocześnie ogarnia mnie złość, nienawidzę takiego stanu, nienawidzę tych plam na stole, garów w zlewie, kurzu i okruchów. Nienawidzę problemów. Nienawidzę bezsilności. Nienawidzę nienawidzić.

piątek, 10 lipca 2015

Brak mi...

...motywacji. Przestałam ćwiczyć, zaczęłam słodzić i jeść ciastka. W czekoladzie. Często popadam w zadumę, popłakuję po cichu. Co chwilę na światło dziennie wychodzą kolejne długi mojego ojca. Modlę się, bym nic więcej nie musiała już spłacać. Chciałabym wcisnąć mu do gardła każdą łyżkę bigosu, który nam zgotował. Chciałabym zrzucić z siebie odpowiedzialność za Jego głupotę. Boleśnie doświadczam, czym kończy się brak myślenia. Narasta we mnie złość, czasem frustracja.

Przestałam dziwić się Mamie, że podjęła decyzję o rozwodzie. Po dwudziestu siedmiu latach. Zrozumiałam, będąc już sama  żoną i matką, iż to w co wierzyłam było fikcją. Idealna rodzina, na pokaz. Złota klatka, która zaczęła pękać, obnażając kolejne poziomy samotności. Lata upokorzeń, uzależnienia, bezwzględnego oddania - bo tego od Niej oczekiwano. Na deser długi ogromnych rozmiarów.

Wydawało mi się, że zaczynam od zera. Życie na własny rachunek. Teraz okazuje się, że do tego zera jest daleka droga.

piątek, 3 lipca 2015

Dopijam...

...zminą kawę. Chłonę zapach powietrza, siłę wiatru, który bez pozwolenia bawi się moimi włosami. Przez chwilę czuję się bezpiecznie, stabilnie. Mam złudne poczucie, że coś ode mnie zależy, że mogę wszystko. Odpycham bezsilność, nie mogę się już w niej zatracać.

Słodki smak truskawek wyzwala we mnie jedne z najbardziej pozytywnych wspomnień. Labirynt odczuć, coś wielkiego jak uśmiech Alicji, uścisk Pierworodnego. Pocałunek Mężczyzny. To wszystko, niewinna codzienność, trzyma mnie na nogach. Dzięki temu mocno stąpam po ziemi, jakimś cudem nie daję się zwariować.