piątek, 16 września 2016

Alicja spojrzała mądrze, spod swych niemożliwie długich rzęs. Jej oczy mówią więcej, niż Ona sama. Moja kopia, niczym ksero. Tylko włosy w naturalnym kolorze, a cera bez skazy; porcelanowa, lekko różana. Spokojnie wstała i wcale nie specjalnie upuściła pokrywkę od garnka. Westchnęłam cicho. Moje porządki - syzyfowa praca. Chyba mam to gdzieś, niech robi co che. Ja bym się po prostu kawy napiła. Takiej po włosku, z pianką.

 ***
Wrzesień przyniósł nam wiele radości. Piękna pogoda, wymieszana z lekko już pożółkłymi liśćmi.  Pierworodny chętnie ćwiczy kaligrafię i idzie mu coraz lepiej. A jakby zgrabniejsze, B dumniejsze. Trzecia klasa. Kiedy to się stało?!

***
W mojej głowie myśli nadal mętne, Ciociu. Orzechy pewnie już czekają. Tylko Ty nie dzwonisz. Widzę, jak cierpliwie pielęgnujesz przekwitające kwiaty. Jak z nadzieją patrzysz w słońce, w oczekiwaniu na telefon od córek, na wizytę wnucząt, żarty dorosłych już synów. Mam Ci tyle do powiedzenia! Dużo się zmienia, wiesz? Nie mogę zrozumieć, dlaczego nie zapraszasz nas na kawę, która w Twojej kuchni smakuje jakoś inaczej. No i te orzechy... Szkoda, żeby się zmarnowały. Pomogę Ci zebrać i chętnie przygarnę trochę. Wiesz, do ciasta. Zadzwoń Ciociu!

Nigdy nie uwierzę w to, że Ciebie nie ma. 
Od, przeszło, trzech miesięcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz