czwartek, 29 października 2015

Znów bym przegapiła, co za matka. Gdzieś pomiędzy mieszaniem zupy a segregowaniem za małych ubranek uświadomiłam sobie, że to już osiem miesięcy za nami. 

Jejuniu, osiem! 

A ja nadal pamiętam ten cholerny ból i ten niezwykły moment, gdy Ją poznałam. Kocham, z każdym dniem coraz bardziej. Gdy płacze (i ja płaczę), gdy się uśmiecha i gdy nie potrafi zrozumieć, że te piękne kolorowe liście nie są do jedzenia (chciałam jej tylko jesień pokazać, serio!). I kocham tak bardzo nawet teraz, gdy już wiem, że dziś znów nie zasnę, chociaż tak szczerze bardzo mnie to wkurza i martwi.

 Chociaż czaszka mi pęka i jestem pewna, ze jak tak dalej pójdzie nagra płytę z Mansonem, kocham.

2 komentarze:

  1. Rozumiem doskonale! Właśnie wstałam do Kluski szósty raz tej nocy, stęka i kweka i niespokojnie śpi. Ale patrzę na nią i kocham nad życie. Obok na łożku rzuca sie Kudłata z wiatrówka w rozkwicie i tez kocham :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo podobno widok swojego dziecka sprawia, że człowiek zapomina o niedogodnościach. Na tym właśnie polega prawdziwa miłość:-) Poczekasz trochę i się polepszy. Cierpliwości!

    OdpowiedzUsuń