Znów bym przegapiła, co za matka. Gdzieś pomiędzy mieszaniem zupy a
segregowaniem za małych ubranek uświadomiłam sobie, że to już osiem
miesięcy za nami.
Jejuniu, osiem!
A ja nadal pamiętam ten cholerny ból i
ten niezwykły moment, gdy Ją poznałam. Kocham, z każdym dniem coraz
bardziej. Gdy płacze (i ja płaczę), gdy się uśmiecha i gdy nie potrafi
zrozumieć, że te piękne kolorowe liście nie są do jedzenia (chciałam jej
tylko jesień pokazać, serio!). I kocham tak bardzo nawet teraz, gdy już
wiem, że dziś znów nie zasnę, chociaż tak szczerze bardzo mnie to
wkurza i martwi.
Chociaż czaszka mi pęka i jestem pewna, ze jak tak
dalej pójdzie nagra płytę z Mansonem, kocham.
Rozumiem doskonale! Właśnie wstałam do Kluski szósty raz tej nocy, stęka i kweka i niespokojnie śpi. Ale patrzę na nią i kocham nad życie. Obok na łożku rzuca sie Kudłata z wiatrówka w rozkwicie i tez kocham :)
OdpowiedzUsuńBo podobno widok swojego dziecka sprawia, że człowiek zapomina o niedogodnościach. Na tym właśnie polega prawdziwa miłość:-) Poczekasz trochę i się polepszy. Cierpliwości!
OdpowiedzUsuń