czwartek, 8 października 2015

W oczach innych matek jestem beznadziejna. Moja córka skończyła niedawno siedem miesięcy, trzy przepracowane mam już za sobą. Kocham ją nad życie. Kocham nad życie Pierworodnego i to właśnie dla nich to robię. Jest mi ciężko się zorganizować, ułożenie grafiku na nadchodzący tydzień wymaga pierdyliarda kombinacji (względnij plan lekcji, judo, szczepienia, ortopedę, ginekologa bla bla bla). Staram się pracować cztery dni w tygodniu, by resztę poświęcić rodzinie. Nie zapierdalam po dwanaście godzin. Pomimo to, to co robię nierozerwalnie związane jest ze stresem, gdyż bezpośrednio mam kontakt z klientkami.  Są momenty, że łojezusie, oczyma wyobraźni kogoś morduję, a na zewnątrz mam hollywoodzki uśmiech numer pięć z kolekcji limitowanej.

Bywam zmęczona. 
WRÓĆ!
Bywam wypoczęta. A gdy nie jestem, bywa, że podnoszę głos na moje starsze dziecko. Bo wysiadam. Mam  wówczas ogromne wyrzuty sumienia, pretensje do siebie. Przepraszam wszystkich, za to, że jestem zmęczona, że wymiękam. Przepraszam za swoje marzenia, determinację i cele, które kiedyś w końcu osiągnę.

4 komentarze:

  1. Ja rownież znam ten stan, ostatnio jakby coraz lepiej. Staram sie ogromnie żeby nie odreagowywać na Kudłatej, naprawdę sie staram, głęboki wdech, drugi i jakoś nie wybucham.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie znam jeszcze takiego stanu. Z obserwacji kobiet w swoim otoczeniu mogę tylko powiedzieć, że to normalne jest i chyba nie do przeskoczenia. Nasz świat już tak jest skonstruowany, że ciągle za czymś człowiek gdzieś pędzi. A to wywołuje stres, a stres trzeba odreagować no i czasem się wybucha. Ale dzieci chyba wiedzą, że to nie przez nie. I kochają ciągle tak samo mocno :)

    OdpowiedzUsuń
  3. tez wybucham, albo się wściekam, i tez mnie to dręczy, ale wiesz co, jak obejrze sobie serial rodzinka.pl to mi lepiej, tak jak ona to ja się nie drę ;)))

    OdpowiedzUsuń