Moja córka po raz pierwszy widziała padający śnieg. O czwartej nad ranem, leniwie przecierając zapłakane oczy. Jej pełne zachwytu spojrzenie było niemal tak głośne od emocji, co miarowe chrapanie Pierworodnego. Tak, mam noc w plecy. Lecz była to cudowna podróż w czasie, do Krainy Czarów, którą kiedyś odwiedził mój syn i tak samo, o tej nietypowej porze zachwycał się białym puchem spadającym z nieba.
Już niebawem zapanuje zapach przyprawy korzennej, cynamonu i pomarańczy. Nie mam pojęcia, gdzie tym razem ustawimy choinkę, ale to co ma się pod nią znaleźć zostało już nabyte i idąc za ciosem - zapakowane. Trzeba jakoś rozłożyć wydatki, przynajmniej część mamy już z głowy.
Życie toczy się spokojnie. Pomimo niewyspania jest całkiem sympatycznie.
Zawsze w okresie od mniej więcej końcówki listopada, oczekuję z niecierpliwością Świąt Bożego Narodzenia, tylko niestety w mojej części Polski o śnieg raczej trudno, a jeśli nawet pojawi się, to dosłownie na chwilę, dlatego zazdroszczę klimatowi, który możecie podziwiać. To jest dopiero MAGIA:-)
OdpowiedzUsuńdla takiego malucha wiele rzeczy jest po raz pierwszy
OdpowiedzUsuńto jest super sprawa, choć takie maluchy nawet nie zdają sobie z tego sprawy