środa, 16 marca 2016

Dokładnie siedem razy pozbierałam zabawki. Te same. S-i-e-d-e-m razy. W międzyczasie trzy razy układałam od nowa miniaturowe bluzeczki, spodenki, rajstopki, które Szanowna Alicja ochoczo i bez wahania rzucała za siebie. Typowa kobieta, poza tymi dziesiątkami różowych kreacji, nie ma w co się ubrać. Od kiedy spionizowała i stała się dwunożna, przez mój dom regularnie przechodzi totalny kataklizm. Siłą rzeczy porównuję do Pierworodnego. Nie ma porównania. Ona jest wszędzie.

Pierwszego lutego minęło osiem lat, od kiedy stałam się matką. Łojezusmaria. Kawał czasu, a zdaje się jakby to było wczoraj. Dwudziestego siódmego zaś mieliśmy rocznicę przyjścia na świat tego małego drania w spódnicy. Ja pierniczę, karma powraca. Niniejszym przepraszam moją Mamę. Ponoć byłam taka sama albo jeszcze gorsza, z jednakową pasją wyjadałam pieprz z rosołu. I swą pomysłowością, zaradnością i elokwencją, konsekwentnie psułam krew opiekunom. 

Ale ja nie o tym chciałam... Chciałam o czymś innym, szalonym i z pasją, a wyszło jak zwykle -  o dzieciach.

Generalnie w sumie już nie pamiętam o czym miało być, co jedynie potwierdza tezę, iż stałam się Matką Totalną.

Dajcie mi tu kogoś, kto mnie zniknie na jakieś dwie godziny. Bezapelacyjnie stanie się moim wybawcą i terapeutą.

3 komentarze:

  1. Yyyyyy... to szykuj się na jeszcze gorsze akcje.
    Mam takiego diabła w domu, 7 lat... masakra i kataklizm. Myślałam, że to z wiekiem przechodzi, jest coraz gorzej niestety. I to gadanie od rana do nocy, non-stop. W szkole już przestali zwracać uwagę... czasem mam ochotę uciekać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Matkowanie rzuca sie na mózg, nie ma co ukrywać. Wchodzę na bloga z zamiarem pisania o sobie, a jak kończę posta to wychodzi, ze o dzieciach. Muszę przyznać, ze trochę obawiam sie tego, ze nie będzie można za chwile ze mną juz o niczym innym pogadać :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi jeszcze do bycia prawdziwą mamą zostało 10 tygodni, ale już łapię się na tym, że odkąd dowiedziałam się, że jestem w ciąży, każda moja notka dotyczy tego, jak rozwija się mała, jak ja się czuję itp., a przecież oprócz tego, że rosnę jest jeszcze cała masa tematów, które mogłabym podjąć. Ale po co? Wiesz, wydaje mi się, że każdy pisze o tym, co dla niego na daną chwilę najważniejsze i nie ma się co przed tym bronić:-)

    OdpowiedzUsuń