Chłodne, ciemne poranki. Niezwykła radość z gorącej herbaty. O tej porze roku zawsze się starzeję, uwielbiam po prostu posiedzieć otulona kocem. Deszcz nieustannie tłukący w szybę poniekąd mnie uspokaja.
Na diecie jestem. Obym wytrwała, bo tym razem to po prostu jest przegięcie. Dziś śniła mi się czekolada. Z orzechami, taka pełno mleczna i pełno w dupę idąca. Maaatko! Zeżarłabym z dziką rozkoszą. Do tego doszło, że człowiek musi sobie odmawiać przyjemności. Ale...
... aby bilans był na zero, czerpię radość z gotowania. Muszę przyznać, że te wszystkie slow foody, warzywne fit obiady i desery są na prawdę pyszne (jak już się przy garach postoi i potem to wszystko posprząta).
Przetrwaliśmy nalot przeziębienia. Uziemiło mnie, zaniemogłam. Skutkiem owych wydarzeń było pokojowe spotkanie z czapką.